„Zeszyt do języka angielskiego” albo nowe patologie podręcznikowe


W związku z “reformą” „darmowego” podręcznika docierającą do klas czwartych szkół podstawowych, przewiduję protesty producentów kserografów i materiałów eksploatacyjnych, a także ołówków i zeszytów w kratkę i linie. Właśnie pojawił się wynalazek pod nazwą “zeszyt do języka angielskiego” wydawnictwa Macmillan Education. I dobrze się stało.
“Reforma podręcznikowa” miała zlikwidować patologie związane z rynkiem edukacyjnym. Nikt nie przeczy, że takie patologie się pojawiały, chociaż skala występowania była różna. Zbyt duże były ceny podręczników narzucane przez komercyjne wydawnictwa edukacyjne. Pewnie zdarzały się (chociaż to raczej zjawisko śladowe) sytuacje, w której nauczyciel wchodził w niejasne relacje z wydawcą. Po kilku miesiącach realizowania “reformy” można stwierdzić, że dawne problemy nie zniknęły, a pojawiły się nowe.

“Nasz elementarz” się kurzy

Zgodnie z ideą “darmowego” podręcznika w pierwszych trzech klasach szkoły podstawowej Ministerstwo Edukacji Narodowej funduje z naszych podatków uczniom cztery egzemplarze książki do nauki na rok. To znaczy co kwartał przychodzi do szkoły paczka z książkami na kolejne 2–3 miesiące. Podręcznik do języka obcego szkoła może zamówić dowolny, pod warunkiem że koszt egzemplarza nie przekroczy 25 zł na rok.

Dodatkowo szkoła dostaje od MEN po 50 zł na ucznia do wykorzystania na materiał ćwiczeniowy do “Naszego Elementarza” oraz na ćwiczenia do angielskiego. Nauczyciel może wydać tę kwotę na kserowanie materiałów dowolnych, ale w praktyce zwykle decyduje się je przeznaczyć na ćwiczenia. Te materiały oferują wydawnictwa edukacyjne. Najczęściej oferując w pakiecie także “swój” czteropak podręcznika i ćwiczenia w cenie dotacji. Sporo nauczycieli korzysta z takiej opcji, odkładając “rządowy” elementarz na półkę. Oczywiście żaden dyrektor ani nauczyciel tego nie powie oficjalnie z obawy przed utratą dotacji.

Może gdyby podręcznik był przygotowany staranniej, zawierał mnie błędów i był wykonany solidniej – nauczyciele na wieść o takiej “sprzedaży wiązanej” pokazywaliby drzwi przedstawicielom handlowym. Jednak śmiem wątpić. Trudno dogodzić identycznym podręcznikiem nauczycielom prowadzącym lekcje z różnymi grupami dzieci i w różnym stylu. Nawet gdyby był dopieszczony na maksa i niezniszczalny. Tymczasem więc MEN realizuje kosztowną i pracochłonną operację produkcyjno-logistyczną. Ile to w sumie kosztuje? Informacji zbiorczych uwzględniających wszystkie koszty za nic z MEN nie można się doprosić. Nota bene okazało się, że można wydać za kwotę 75 zł materiały dla jednej klasy. Może więc wystarczyło wpłynąć na rynek ustalając ceny maksymalne?

Ksero zamiast ćwiczeń

Nie jestem pewien jednak, czy uregulowanie rynku przez MEN sprawdziłoby się w przypadku maluchów, jeśli miałoby wyglądać podobnie do sytuacji w klasach starszych podstawówki i w gimnazjum. Od tego roku bowiem “reforma” dociera do czwartej klasy szkoły podstawowej i pierwszej klasy szkoły gimnazjalnej. Dla nich ministerstwo nie uruchamia samodzielnie pras drukarskich. Wyznacza dotację będącą górnym limitem wydatków dla wydawnictw komercyjnych – 140 zł dla czwartoklasisty oraz 250 zł dla świeżo upieczonego gimnazjalisty. Takie same kwoty dotacji będą sukcesywnie w kolejnych latach obejmowały także pozostałe starsze klasy.

Na ile podręczników taka kwota musi wystarczyć? W czwartej klasie pojawia się dziesięć przedmiotów. Załóżmy, że do połowy z nich bez podręcznika można się obejść. To zajęcia techniczne, zajęcia komputerowe, plastyka, muzyka i WF (chociaż teraz podręczniki funkcjonują, bo np. wg podstawy programowej trzeba nauczyć się budowy komputera albo roweru).. Mamy więc pięć przedmiotów kluczowych, z których ocena liczy się później przy rekrutacji do szkół gimnazjalnych. To język polski, matematyka, język obcy, historia, przyroda. Wypada 28 zł na jeden podręcznik. Niezbyt to dużo, ale wydawnictwa nie mają innego wyjścia, jak się dostosować. Pewnie zostanie na rynku patologiczny duopol największych wydawców – Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych oraz Nowa Era. Jakoś jeszcze trzyma się Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe, ale dość kiepsko widzę jego szanse na przetrwanie.

No jest jeszcze budżet na pomoce ćwiczeniowe – o tyle ważny, że mamy zakaz pisania w podręczniku. Jest to kwota o połowę niższa, niż w przypadku klas I-III podstawówki. Co można kupić za 25 zł? Niewiele. Licząc do podziału na pięć przedmiotów kluczowych – wypada po pięć „zyla” na „ćwiczeniówkę”. Pierwsze materiały pokazywane przez przedstawicieli handlowych w akceptowalnej przez system cenie wyglądają jak bubel z czasów PRL. Ćwiczeń jest tam tak mało, że można by ich zadać co najwyżej kilka razy w ciągu roku.

Zawsze nauczyciel może drukować i kserować materiały z internetu. Na ile “kserówek” wystarczy pieniędzy budżetowych? Trzeba by zejść z kosztem eksploatacji do 2,5 grosza za kopię, żeby starczyło na 1000 stron – po 200 na każdy z przedmiotów kluczowych. A tyle średnio stron mają podręczniki do tych pięciu przedmiotów. Konia z rzędem temu, kto znajdzie ofertę poniżej 3 groszy. Zwykle najtańsza oferta dla szkół oscyluje wokół 5-6 gr za kopię. Pieniędzy zatem będzie brakować nawet na wydruki e-materiałów.

Mamy też oldschoolową alternatywę – powrót do zeszytów w kratkę i linię. Trzeba się jednak liczyć z sytuacją, że większość czasu lekcji nie będzie przeznaczana na rozwiązywanie, ale na techniczne przepisywanie zadań. W sytuacji, kiedy do szkół trafiają coraz młodsze dzieci, które piszą wolniej, sytuacja jeszcze się pogorszy. U starszych uczniów także większość lekcji – przynajmniej z języków obcych – zajmie mozolne kopiowanie treści podręcznikowych. Na realne faktyczne ćwiczenia językowe czasu będzie po prostu mniej.

Obejść zamiast przeskoczyć

Widzę oczami wyobraźni, jak w tej sytuacji zaświeciły się oczy producentom maszyn kopiujących, tonerów i papierów do ksero. W nieco mniejszym stopniu – materiałów piśmienniczych. Przecież każdy rozsądny nauczyciel po prostu zarządzi zwiększenie opłat wnoszonych do tej pory przez rodziców na ksero. Już teraz wynosi ona zwykle około 10 zł rocznie od jednego dziecka. Patologia jakich mało, prawda?

Sytuacja patologiczna się nieco zmodyfikuje, jeśli wydawnictwa pójdą śladem najnowszego wynalazku Macmillan Education, wydawcy podręczników do języka obcego. Właśnie przedstawiciele edukacyjni objeżdżają nauczycieli z ofertą „Evolution Plus” na nowy rok szkolny. Można zamówić podręcznik z “makulaturowymi” ćwiczeniami. Ale w ofercie jest także “zeszyt do języka angielskiego”. To broń Boże nie ćwiczenia – jak podkreśla wydawca. Na “zeszyty ćwiczeń” przysługuje przecież dotacja i nie można żądać za nie pieniędzy od rodziców. A “zeszyt” dotacji nie podlega. Powiela treści z podręcznika (gdzie nie można pisać) wstawiając miejsce do uzupełnienia. Kosztuje 10 zł i można zasugerować rodzicom zakup takiego materiału. Może się więc zdarzyć, że oszczędności dla finansowe rodziców wcale nie będą takie atrakcyjne, jak to rysuje MEN.

Jeśli jednak za tę cenę dzieci będą miały więcej czasu na ćwiczenia – moim zdaniem gra jest warta świeczki. Bo nie o to chyba chodzi, żeby dzieci bawiły się w średniowiecznych skrybów przepisujących książki. A co, jeśli rodzice nie będą chcieli kupować “zeszytu”. “Proszę namówić rodziców, żeby spróbowali z dziećmi przerysować krzyżówkę z podręcznika do zeszytu w kratkę. Jeśli zobaczą ile czasu to zajmuje i ile gotowych krzyżówek można by w tym czasie rozwiązać – bez problemów wysupłają pieniądze” – radzą nauczycielom handlowcy z Macmillan Education. Moim zdaniem ten argument jest całkiem sensowny.

Teraz pora na ruch ze strony innych wydawnictw. Bo nauczyciele niechętnie przy obecnych przepisach zmienią wydawcę podręcznika. Mają w końcu z poprzednich lat mnóstwo pomocy naukowych od dotychczasowego dostawcy. Kiedyś zmiana wydawnictwa nie była problemem – można było liczyć na nowy zestaw plansz edukacyjnych czy książek dla nauczyciela. Po zmianie przepisów pedagog musiałby sam zapłacić za nowe materiały albo liczyć na iluzoryczne pieniądze od gminy. Faktyczne zamrożenie łańcuchów dostaw to inna patologia, którą system wytworzył “przy okazji”.

Sebastian Szczęsny

About The Author

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top