Afera „zbyt długiej przerwy świątecznej 2014” pokazała wagę problemu, jakim jest brak systemowego uregulowania praktyki funkcji opiekuńczej szkoły. Sprowadza się ona do odpowiedzi na kilka prostych pytań: „kiedy?”, „jak?”, „gdzie?”. „kto” i „za ile ?”. Odpowiedzi na nie są znacznie trudniejsze. Jeśli jednak Ministerstwo Edukacji Narodowej ich nie poszuka – będzie eskalować konflikt w trójkącie rodzice – nauczyciele – władze oświatowe.
– Macie prawo, by nauczyciele zaopiekowali się Waszym dzieckiem podczas przerwy świątecznej – zwróciła się Pani Minister Edukacji Narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska w liście otwartym do rodziców. Jednocześnie uruchomiła infolinię, na którą można składać informację, że szkoła nie realizuje swoich obowiązków. W odpowiedzi zaprotestowały nauczycielskie związki zawodowe, a nauczyciele masowo przystąpili do akcji „Dzwonimy do Pani Minister w Wigilię o godz. 13.00”. Zorganizował ją portalwww.Edukacja.net jako happening będący pretekstem do dyskusji o sytuacji w polskiej oświacie. Pojawiło się mnóstwo opinii merytorycznych – zarówno „na Fejsie”, jak i w dyskusji na forum naszego portalu. Jednak o skali emocji świadczą też wzajemne zarzuty, pojawiające się w Facebookowej dyskusji. Ze strony części rodziców „nie chce się pracować leniwym nauczycielom, kiedy powinni robić to zgodnie z prawem”. A ze strony części nauczycieli, o „wyrodnych rodziców, którzy chcą podrzucić świąteczny czas swoje pociechy do szkół”. Sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, niż można by sądzić na pierwszy rzut oka. Jak rozwiązać ten węzeł gordyjski?
Funkcja opiekuńcza w pigułce
Na początek małe abecadło, jasne dla wszystkich nauczycieli i dyrektorów placówek oświatowych. Szkoła spełnia trzy funkcie. Po pierwsze dydaktyczną – czyli w uproszczeniu uczy wiedzy i umiejętności. Po drugie wychowawczą – czyli przekazuje uczniom wartości etyczne i stara się je wprowadzać w życie. Po trzecie – opiekuńczą. Ta trzecia wbrew pozorom to nie obowiązek zapewnienia pobytu dzieci wtedy, kiedy rodzice nie mają czasu się nimi zajmować. Składa się na nią wiele zadań, m.in. diagnozowanie zagrożeń ze strony rodziny i zawiadamiania w takiej sytuacji odpowiednich organów.
W praktyce zapewnienie opieki nad dziećmi na terenie szkoły poza zajęciami dydaktycznymi i przerwami lekcyjnymi dotyczy czasu przed lekcjami, po lekcjach oraz w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych oraz w czasie przerw świątecznych i wakacyjnych.
„Długa przerwa świąteczna” – podstawa prawna
Dyskusja dotycząca dni wolnych w przerwie świątecznej 2014 r. dotyczy tak naprawdę dwóch rodzajów „wolnego” poza dniami ustawowo wolnymi od pracy: sobotami i niedzielami, świętami Bożego Narodzenia oraz Nowym Rokiem. Dni 22, 23, 24, 29, 30 i 31 grudnia są wolne z tytułu przerwy świątecznej ustanowionej przez Minister Edukacji Narodowej w dniu 15 września 2014 roku. Z kolei 2 stycznia i 5 stycznia to dni normalnych zajęć, Jednak większość szkół ustaliła je jako we wrześniu 2014 r. jako dni wolne od zajęć dydaktycznych. Uwzględniając dni ustawowo wolne, powstał w ten sposób ciąg 18 dni, kiedy „nauczyciele wydaje się, że mają wolne, a powinni wtedy pracować”.
Przerwa świąteczna odbywa się w oparciu podstawę prawną ustalająca jej długość – to § 3 ust. 1 pkt 1 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 18 kwietnia 2002 r. w sprawie organizacji roku szkolnego – Dz. U. Nr 46, poz. 432, z późn. zm. Punkt ten mówi, ze „zimowa przerwa świąteczna trwa od dnia 23 grudnia do dnia 31 grudnia lub od dnia 22 grudnia do dnia 31 grudnia, jeżeli dzień 22 grudnia wypada w poniedziałek”. Zatem jeśli pani Minister Kluzik-Rostkowska mówi, że warto aby 23 grudnia odbywały się lekcje – być może tak rzeczywiście jest. Utrudni to części rodzicom wyjazdy na ferie świąteczne, kiedy mogą przedłużać wakacje dniami urlopu. Jednak część nauczycieli mówi wprost, że nie ma nic przeciwko temu, aby uczyć do 23 grudnia. Jednak to właśnie w mocy MEN jest nowelizacja prawa o tym mówiącego. Pragnę jednocześnie zwrócić uwagę, że za kilka tygodni pojawi się problem wiosennej przerwy świątecznej. Punkt 3 wspomnianego rozporządzenia mówi, że „wiosenna przerwa świąteczna rozpoczyna się w czwartek poprzedzający święta i kończy w najbliższy wtorek po świętach”. Być może i tutaj Wielki Czwartek, Wielki Piątek oraz wtorek po Poniedziałku Wielkanocnym powinien być normalnym dniem zajęć dydaktycznych.
Z kolei podstawą prawną dni wolnych od zajęć dydaktycznych jest § 5 ust.1 wspomnianego wyżej rozporządzenia. Dyrektor szkoły ustala we wrześniu daty takich dni po zasięgnięciu opinii rady pedagogicznej, rady rodziców i samorządu uczniowskiego. Po co szkole takie dni wolne od zajęć dydaktycznych? Mówi o tym § 5 ust. 2 rozporządzenia. Głównym powodem są sprawdziany i egzaminy państwowe. Dlatego maksymalny limit dni wolnych od zajęć dydaktycznych różni się w zależności od typu szkoły. Podstawówki, zawodówki i policealne mogą ustalić takich dni maksymalnie sześć, gimnazja – do 8 dni, a licea, i technika do 10 dni. Takie dni są również przewidziane na dni świąt religijnych niebędących dniami ustawowo wolnymi od pracy.
Skąd więc ustalanie 2 i 5 stycznia 2015 na dni wolne od zajęć dydaktycznych? Otóż jest też § 5 ust. 3 rozporządzenia, który daje prawo do wyznaczania ich „w inne dni, jeżeli jest to uzasadnione organizacją pracy szkoły lub placówki lub potrzebami społeczności lokalnej”. Jak się zdaje chęć ograniczania kosztów funkcjonowania szkoły wydaje się być dobrym uzasadnieniem. Jednak jeśli Ministerstwo Edukacji Narodowej nie chce, aby takie okołoświąteczne „długie przerwy świąteczne”, kiedy nie ma normalnych lekcji – były wprowadzane, nic prostszego, jak usunąć ust. 3 z rozporządzenia.
Czy w Wigilię szkoła musi pracować?
– Szkoły w przerwie świątecznej mają się zająć dziećmi, których rodzice tego oczekują – twierdzi Pani Minister Kluzik-Rostkowska. W domyśle – nawet w Wigilię czy w Sylwestra do godziny 17.00. Czy aby na pewno? Dni wolne od zajęć dydaktycznych to jednoczesny obowiązek realizowania zajęć opiekuńczo-wychowawczych. Zatem opinia Pani Minister jest bezsprzecznie zgodna ze stanem prawnym – to znaczy wydanym przez Ministerstwo rozporządzeniem.
Jednak jak wskazuje Krzysztof Lisowski, prawnik Zarządu Głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego – w przypadku przerwy świątecznej „rozporządzenie milczy na temat obowiązku organizowania zajęć wychowawczo-opiekuńczych, w okresach przerw świątecznych”. W związku z tym dyrektor szkoły może, ale nie musi organizować opieki nad uczniami 22, 23, 24, 29, 30 i 31 grudnia. Zatem Pani Minister nie może wymagać, ale może apelować do dyrektorów szkół – co też robi. Może też organizować opinię publiczną – czytaj zwracać do rodziców w liście otwartym i uruchamiać infolinię. Kierować na problem uwagę organów prowadzących czyli samorządów.Zamiast zatem decyzji systemowych pojawiło się działanie ad hoc, które zostało odebrane przez nauczycieli jako pomiatanie nimi.
Awantura wokół tegorocznej przerwy świątecznej spowodowała więc, że na początku grudnia część dyrektorów zmieniało organizację roku szkolnego, wywracając wcześniejsze ustalenia z radami pedagogicznymi. A w niektórych szkołach taki plan zajęć opiekuńczo-wychowawczych na 22 i 23 grudnia został już wcześniej rozpisany na spokojnie i bez awantur. Po liście Pani Minister zdarzało się, że tacy nauczyciele wykreślali się z planu dyżurów, kiedy dyrektor pod naciskami zewnętrznymi i bez porozumienia z radą pedagogiczną odgórnie wprowadzał nową siatkę godzin „od rana do wieczora” aż do 24 grudnia i na 31 grudnia.
Jak to faktycznie powinno wyglądać?
„Nie jesteśmy niańkami” – protestują niektórzy nauczyciele. Mają rację. Nie chodzi o to, żeby byli darmowymi opiekunkami do dziecka w czasie, kiedy zażądają tego rodzice. Jednak godząc się na wykonywanie zawodu nauczyciela, muszą brać pod uwagę także funkcję opiekuńczą szkoły. Mogą prowadzić zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. I spora część dyskutujących nauczycieli na Facebooku to świetnie rozumie. Oczekują tylko, aby nie ustalać ich daty impulsywnie, ale je zaplanować we wrześniu. Żeby zajęcia przygotować dokładnie dla tych uczniów, które pojawią się w szkole w „dni wolne”. Przygotować działania w sposób systemowy, w oparciu o podstawę prawną, a nie opierać się na „akcjach specjalnych” albo wywieraniu presji. I wtedy to zadziała.
Inna rzecz, że w rzeczywistości szkolnej funkcjonują instytucje predystynowane do spełniania tej funkcji, które realizują ją na co dzień. To świetlice. Szkoła podstawowa ma obowiązek w myśl art. 67 ust. 3–6 ustawy o systemie zapewnić zajęcia świetlicowe tym uczniom, którzy pozostają pod jej opieką po zakończeniu lekcji. Być może warto się zastanowić, czy tego obowiązku nie poszerzyć o przerwy świąteczne. Jednak w ślad za tym powinny pojawić się dodatkowe pieniądze. Na razie według danych Związku Nauczycielstwa Polskiego co piąta szkoła podstawowa i co trzecie gimnazjum nie zapewnia opieki świetlicowej swoim uczniom. Świetlicom brakuje pomieszczeń do odpowiedniego zaopiekowania się wszystkimi potrzebującymi dziećmi w „normalne” dni. Brakuje pieniędzy na materiały i zdarza się, że kupowane są z prywatnych pieniędzy nauczycieli lub rodziców.
Uregulowania wymaga także racjonalność ekonomiczna organizacji zajęć opiekuńczo-wychowawczych. Czy szkoła ma je organizować w dni wolne nawet dla jednego ucznia? Obecnie tak jest, chociaż generuje koszty – chociażby ogrzania szkoły, pracy sprzątaczek czy portiera. A może warto wprowadzić systemowe zgłaszanie potrzeb przez rodziców. I ustalenie od jakiej liczby dyrektor może uznać „nie, to się nie kalkuluje”. W szkole, w której powstał pomysł „Dzwonimy do pani Minister…” do opieki zostało zgłoszonych w sumie pięcioro uczniów.
Sebastian Szczęsny