“Mы ходили в лес собирать грибы и ягоды” – ta fraza dla pokolenia obecnych 40-latków jest kultowa. Oznaczała, że skończyły się wakacje i na lekcjach rosyjskiego trzeba będzie sprokurować wspomnienie z wakacji. Podobnie było na lekcjach polskiego, a z biegiem czasu także coraz powszechniej na niemieckim, angielskim czy francuskim. Obecnie coraz częściej wspomnienia z wakacji będą raczej tematem lekcji wychowawczych. Co drugi uczeń zapytany przez nauczyciela o wakacje najchętniej oddałby pustą kartkę.
Połowa dzieci nie wyjeżdża na wakacje, a 40 proc. z tych które jadą – wypoczywa za granicą. – “Wakacje” dołączają do lekcyjnych tabu, podobnie jak sporządzanie drzewa genealogicznego – mówi Małgorzata, nauczycielka w jednej ze szkół podstawowych w dużym mieście. – Wywołanie tego tematu na ostatnich czy pierwszych lekcjach w roku szkolnym może stanowić problem – dodaje. Zaczynają się dywagacje między uczniami, gdzie kto jedzie albo gdzie kto był. Rosną dysproporcje statusu majątkowego między uczniami w szkołach publicznych. Sposób spędzania wakacji jest takim samym wyznacznikiem obciachu i dumy, jak telefon komórkowy czy marka (lub brak) sportowych butów. Wydawać by się mogło że w szkołach niepublicznych jest lepiej, ale tam po prostu są inne punkty odniesienia.
Najczęściej kłopot narasta podskórnie. Co może być złego w przysyłaniu do szkoły pocztówek z wakacji i przypinaniu do wielkiej mapy? A że poza mapą Polski zapełnia się mapa świata? Takie czasy. Dopóki nikt nie zwróci uwagi na to, że Ewa czy Jasiu nie przysłali kartki albo co gorsza są to pozdrowienia z wakacji u dziadków. Jeszcze w podstawówce różnice majątkowe nie są realnym wyzwaniem. – Jeśli wśród dzieci zdarzy się jakaś “gwiazda” próbująca zrobić wrażenie wakacjami na Dominikanie, to można szybko zareagować. To taki wiek, że autorytet nauczyciela się liczy – mówi Paulina, pedagog pracująca w “masowej” publicznej szkole podstawowej i w rejonowym gimnazjum. W gimnazjum można jeszcze próbować walczyć, ale w liceum jest już pozamiatane. Wakacje u rodziny na wsi mogą sprawić, że uczeń stanie się powietrzem. Nie będzie wprost wytykany palcami. Po prostu przestanie być zapraszany na imprezy klasowe. Będzie siedzieć sam w autokarze na wycieczce szkolnej. – Tutaj nie da się wiele zrobić. Pewnie jako pedagog powinnam doradzać pracę ze społecznością klasową. Po 15 latach pracy straciłam złudzenia. Jedyną receptą jest przeniesienie takiego wykluczanego ucznia do innej szkoły, w nowe środowisko – mówi Paulina.
Najwięcej zależy od postawy rodziców – mówi Jacek, doświadczony nauczyciel w renomowanym gimnazjum. – Jeśli w domu dorośli oceniają wartość człowieka na podstawie samochodu którym jeździ, to dzieci latami uczą się stygmatyzacji w oparciu o status majątkowy – tłumaczy. Zwierza się, że uczył w takich klasach, gdzie w relacjach między rodzicami uczniów zauważał typowe zachowania klasowe. Ale są i takie, gdzie lekarz czy prawnik nie daje odczuć, że stoi ponad malarzem pokojowym. – Tam i dzieci są inne. Czasami wręcz utaplanie się w bagnie na obozie harcerskim robi większe wrażenie, niż kolejne wakacje z nurkowaniem w Morzu Czerwonym – śmieje się Jacek. Jego zdaniem warto budować w dzieciach poczucie własnej wartości. Tak, aby nie poczuło się gorsze, nawet jeśli rówieśnicy będą uważać inaczej. No i uczenia, że coś może być “fajne”, nawet jeśli nie jest “drogie”.
Szkoła musi tutaj mówić jednym głosem z rodzicami. – To kwestia uczulania uczniów na inność i przyjmowania jej naturalnie. Zarówno pod względem majątku, jak i sytuacji rodzinnej czy stosunku do wiary – tłumaczy wychowawca gimnazjalistów. Zawsze warto porozmawiać o już zaistniałym problemie (albo profilaktycznie) z rodzicami na wywiadówce, Poprowadzić dla uczniów lekcje wychowawcze i lekcje etyki. Jeśli jest sensowny katecheta z autorytetem to także poruszyć temat na katechezie.
A co z problemem “wspomnienia z wakacji” jako merytorycznym tematem lekcji języka polskiego lub języków obcych? Przecież to doskonały sposób na doskonalenie umiejętności komunikacyjnych, a w przypadku drugiego języka – także na poznawanie nowego słownictwa. – Mam koleżanki, które z ostrożności omijają temat – mówi Anna, germanistka w podstawówce. – Ja rozlosowuję wśród uczniów tematy “wakacje w górach”, “wakacje w Berlinie”, “wakacje nad jeziorem” i omijam problem gdzie kto spędza wakacje – dodaje. Jednocześnie wie, że problem nie znika. Będzie pojawiał się na szkolnych przerwach i spotkaniach po lekcjach.
Paulina mam wrażenie, że współwinni pojawianiu się problemu “wspomnienie z wakacji” są nauczyciele i rodzice. – My jako pedagodzy, bo za mało dowartościowujemy różne formy spędzania wakacji w miejscu zamieszkania. Tyle się teraz dzieje, są różne festiwale, aktywności domów kultury, sensownie przygotowane półkolonie. Większość z nich jest dostępna nawet przy cienkim portfelu i będzie atrakcyjnym wspomnieniem – mówi Paulina. Rodzice są współwinni, bo za mało z takich ofert korzystają. – Czasami myślę, że niektórzy traktują wakacje jak karę i najchętniej wprowadziliby 12-miesięczny rok szkolny – dodaje.
Sebastian Szczęsny