Wielu komentatorów afery związanej z przerwą świąteczną w szkołach podnosi argument, że to szkoła jest dla ucznia, a nie odwrotnie. I słusznie. Ale co to właściwie oznacza? Minister Edukacji każdego roku zatwierdza kalendarz roku szkolnego, a w nim wszystkie przerwy świąteczne i inne przerwy w zajęciach dydaktycznych. Czy w tych planach rzeczywiście wzięła pod uwagę dobro ucznia? Czy tak wiele przerw działa na jego korzyść? I wreszcie, czy w związku z tym czas spędzony przez dziecko w szkole jest właściwie wykorzystywany?
W zatwierdzonym przez MEN kalendarzu roku szkolnego znajdziemy następujące dni wolne od zajęć dydaktycznych:
- zimowa przerwa świąteczna – 6 dni (22-31 grudnia)
- wiosenna przerwa świąteczna – 3 dni (2-7 kwietnia)
- ferie zimowe – 10 dni (2 tygodnie, w różnych terminach)
Dodatkowo każdy dyrektor szkoły ma do swojej dyspozycji pulę dni wolnych od nauki:
- 6 dni – w szkole podstawowej
- 8 dni – w gimnazjum
- 10 dni – w szkole ponadgimnazjalnej
Zazwyczaj wykorzystuje je podczas sprawdzianów szóstoklasisty, egzaminów gimnazjalnych i matur, ale także podczas:
- rekolekcji wielkopostnych- 2-3 dni,
- święta szkoły
- dni przypadających blisko świąt takich jak Trzech Króli, 1 i 3 maja, Święto Niepodległości, czy właśnie Bożego Narodzenia i Nowego Roku
- Dnia Edukacji Narodowej
Łącznie daje to od 3 do 4 tygodni mniej na naukę podczas roku szkolnego, nie wliczając ferii zimowych. A na tym nie koniec.
Do naszych obliczeń należy jeszcze dodać wycieczki klasowe i szkolne, które “zabierają” w ciągu roku co najmniej 5 dni na naukę. Oczywiście wycieczki w większości przypadków są wartościowe, integrują klasę, uczą kompetencji społecznych, mają też wartość edukacyjną. Nie zmienia to jednak faktu, że pozostaje coraz mniej czasu na realizację materiału. Trudno zorganizować wycieczki tak, żeby nie zdezorganizować pracy całej szkoły. W wielu szkołach przeznacza się jeden tydzień na wycieczki. W tym czasie muszą je zorganizować wszystkie klasy. Oznacza to, że przez tydzień w szkole nie ma właściwie zajęć dydaktycznych, a tylko zajęcia “zastępcze” dla dzieci, które na wycieczki z różnych przyczyn nie pojechały. Drugim rozwiązaniem jest organizacja wycieczek w różnych terminach. Skutkuje to jednak tym, że zazwyczaj przez cały miesiąc praca szkoły jest zdezorganizowana z powodu nieobecności wielu nauczycieli i w związku z tym licznych zastępstw.
Nauczyciel np. fizyki czy innego przedmiotu, który występuje w planie zajęć tylko raz w tygodniu traci tym samym nawet ⅓ czasu na zrealizowanie podstawy programowej, nie mówiąc o rozwijaniu talentów uczniów uzdolnionych, czy pracy wyrównawczej z uczniami, którzy tego wymagają.
Większość nauczycieli zapewne przyzna, że każda, nawet jednodniowa przerwa, a także dni ze skróconymi zajęciami, czy też zajęcia odrabiane w soboty dezorganizują pracę z uczniami. Zazwyczaj musi on wracać do omówionych już zagadnień, przypominać materiał. Spowodowany tym brak systematyczności wymusza później wzmożoną pracę, głównie dla uczniów. Im więcej przerw w zajęciach dydaktycznych, tym mniej czasu na naukę w szkole i większa potrzeba samodzielnej pracy w domu. W takich warunkach nauczyciel jest zmuszony “lecieć dalej” z programem, nie czekając, czy uczniowie dane zagadnienie opanowali, czy też nie. Na powtórki i utrwalanie materiału w szkole zwyczajnie nie ma czasu. Tym samym uczeń nawet dużo większym nakładem pracy osiąga niestety słabsze wyniki w nauce.
Może zatem warto zastanowić się, czy uczniom rzeczywiście potrzeba tak wielu przerw w zajęciach dydaktycznych, podczas których i tak rodzice poślą je na zajęcia opiekuńczo-wychowawcze (czyt. gry i zabawy, zajęcia integracyjne, czy po prostu przeczekanie)? Może warto więcej uwagi poświęcić funkcji dydaktycznej szkoły? Może jednak warto czas spędzony w szkole spożytkować po prostu na naukę, a w dniach wolnych od zajęć dydaktycznych dać dzieciom od szkoły odpocząć?
Z pewnością wszyscy byliby zadowoleni, gdyby dzięki temu uczniowie musieli spędzać choć trochę mniej czasu na samodzielnym nadganianiu materiału w domu. Gdyby dzieci po całym dniu lekcji nie musiały aż tyle czasu poświęcać pracom domowym, projektom i samodzielnej nauce. Bo takie postulaty przecież też się pojawiają.
Sebastian Szczęsny