Czy w polskich szkołach dzieci jedzą zdrowo? Spośród kilku możliwości – zabrania ze sobą drugiego śniadania z domu, zakupów w szkolnym sklepiku, korzystania z bufetu, czy wreszcie wykupienia obiadu w szkolnej stołówce, ostatnia opcja wydaje się najbardziej racjonalna, ale czy najlepsza?
Jedzenie w szkolnej stołówce to najczęściej przerzucenie przez rodziców obowiązku przygotowywania obiadu i troski o to co powinno się znaleźć na talerzu na „panie z kuchni”. Dofinansowywane przez państwo obiady są względnie tanie- kosztują od trzech do pięciu złotych. Dla dzieci z najbiedniejszych rodzin posiłki wydawane są za darmo. Szkoły dbają o różnorodność posiłków, często dostępne są dwa dania, jednak największy problem tkwi w jakości tych potraw. O potrzebach żywieniowych dzieci zostało już powiedziane bardzo wiele, dlatego zaskakujący jest fakt, że teoria nie przekłada się na praktykę w szkolnych stołówkach. Tam najczęściej w roli głównej występują pierogi, naleśniki, ziemniaki.
Znakomitym pomysłem jest wprowadzanie do szkół programów edukacyjnych wyrabiających dobre nawyki od najmłodszych lat. Inicjatywy propagujące picie mleka, takie jak „szklanka mleka” czy „mleko z klasą”, są od dawna obecne w podstawówkach, ale samo mleko nie wystarczy dla prawidłowego rozwoju. Pomysłowa akcja „Jem Kolorowo” pod patronatem Knorr, której druga edycja właśnie się zakończyła, namawiała uczniów piątych klas szkół podstawowych do jedzenia warzyw i owoców podzielonych na pięć ważnych dla zdrowia grup. Program skierowany był także do rodziców, którzy za pomocą strony internetowej mieli dostęp do zdrowych i smacznych przepisów kulinarnych oraz zasad racjonalnego żywienia.
Kluczem do sukcesu jest przyzwyczajenie najmłodszych do spożywania wartościowych i odżywczych posiłków złożonych z warzyw i owoców, zamiast wysokoprzetworzonych dań, tzw. bomb kalorycznych. Polskie szkoły nie powinny jednak polegać wyłącznie na doraźnych akcjach promujących zdrowe odżywianie, tylko wprowadzić zasady w życie, czy raczej wprowadzić je do cotygodniowego menu.