Być jak syn Tyriona Lannistera

Łatwiej spotkać na ulicy dziecko z domu dziecka, niż karła. W Polsce w różnego typu placówkach opiekuńczo-wychowawczych przebywa niemal 20 tysięcy dzieci i młodzieży, podczas gdy z niedoborem wzrostu żyje u nas tylko około 1400 osób. Co się dzieje, jeśli splatają się losy kogoś, kto ma za mało wzrostu z kimś, kto za mało miłości? O właśnie takim spotkaniu opowiada niemiecki film “Na linii wzroku”.

Skandynawskie czy holenderskie filmy o dzieciach i młodzieży to klasa sama w sobie. Mądre, dobrze opowiedziane, uciekające od dydaktycznego smrodku. Jednak oglądając je mam wewnątrz ducha poczucie, że one dzieją się gdzieś daleko od polskiego “tu i teraz”. Po obejrzeniu “Na linii wzroku” nareszcie poczułem się jak u siebie.

Niemcy leżą jednak znacznie bliżej – i nie mam na myśli jedynie położenia geograficznego. Przedstawione realia jestem w stanie swobodnie wyobrazić sobie jako opowieść w języku polskim. To oczywiście tylko pogłębia świadomość dziury, jaką mamy w polskiej kinematografii bez Stanisława Lotha, Stanisława Jędryki, Janusza Nasfetera, czy chociażby Waldemara Dzikiego (Andrzej Maleszka to trochę inne klimaty). Cieszmy się więc takimi filmami sąsiadów, jak ten o trudnej relacji Toma i Michiego. “Na linii wzroku” nie jest może wybitnym obrazem, ale to wciągająca, dobrze przedstawiona historia bliska naszym realiom tak bardzo, jak to tylko możliwe.

Z czego się śmiejemy?

“Pan Balum” był atrakcją dla wszystkich dzieciaków z mojego podwórka na Łazarzu (ta poznańska dzielnica to taka trochę warszawska Praga ). Śmiesznie chodził kiwając się na boki jak kaczka albo jak pokraczny ludzik z popularnej wtedy kreskówki. Zwykle nie odpowiadał na nasze zaczepki, nie odwracał wzroku kiedy skandowaliśmy za jego plecami “balumbalum”. Czasami tylko denerwował się, krzyczał i próbował gonić. Ale gdzie tam karłowi o nieproporcjonalnie krótkich nogach dorwać ekipę urwisów. którym asfalt pali się pod chińskimi trampkami.

Kiedy wspominam te zdarzenia cieszę się, że tak wiele zmieniło się w postrzeganiu osób niepełnosprawnych, nie tylko karłów. Tłumaczymy naszym dzieciom już od pieluch, że inne nie znaczy gorsze, warte wyśmiania czy wzgardy. Trochę nam brak neutralnego słownictwa do określania “małych ludzki”, bo karły czy liliputy mają wydźwięk dość pejoratywny. Coś jeszcze pozostało, co pewnie zaniknęło w zupełności e realiach skandynawskich czy holenderskich. Mimo dużych zmian mentalnościowych jestem pewien, że – zwłaszcza na tych lokalnych polskich i niemieckich Łazarzach – osoba chora na karłowatość może spotkać się z podobnym traktowaniem, jak „Pan Balum”.

Chyba, że ma takich kumpli, jak Tom Lambrecht. Wielkich umięśnionych wioślarzy, którzy gotowi są wyskoczyć na solo z każdym, kto skrzywi się lub uśmiechnie na widok małego facecika z wielką głową. Pytanie tylko, co Toma boli boli bardziej – uśmiech obcego czy paternalistyczne traktowanie ze strony przyjaciół. Pewnie mężczyzna oddałby wiele, żeby nie różnić się od nich wzrostem. Tak samo, jak oni samu w głębi siebie dziękują losowi, że ich organizm nie ma kłopotów z hormonem wzrostu.

Dom dziecka jest przy tym jak zła dzielnica do potęgi iks. Tutaj też nie ma reguł, a powodem wyśmiania może być każda inność. W takim świecie żyje z kolei 11 letni Michi, którego mama zginęła w wypadku, ojciec od samego początku był nieznany, a nikt inny poza państwowymi służbami nie chciał zaopiekować się sierotą. Tutaj przedmiotem pożądania nie jest odpowiedni wzrost, ale życie w dobrej rodzinie, posiadanie rodziców w pełnym słowa tego znaczeniu. A ze złym śmiechem trzeba się oswoić, zgruboskórnieć na drwiny i złośliwości, bo mogą zaboleć o każdej porze dnia i nocy.

Idealny ojciec

Dzieciaki z domu dziecka Michiego nie mają co liczyć na adopcję. Sytuacja w Niemczech pod tym względem nie różni się od tej w Polsce. Sporo dzieciaków ma nieuregulowaną sytuację prawną i w grę wchodzi jedynie rodzina zastępcza. Inni się za duzi, żeby liczyć na łatwą adopcję. Jako adopcyjny ojciec przyznaję szczerze, że sam wzbraniałem się przed adopcją starszego dziecka i nie dopuszczałem opcji “rodzina zastępcza”.

W tej sytuacji marzenia o życiu w rodzinie dziewczyn i chłopaków takich jak Michi może spełnić tylko cud. I w przypadku Michiego pewnego dnia cud się zdarza, ale los jest wyjątkowo przewrotny. Wszystkie okoliczności wskazują na to, że uda się odnaleźć biologicznego ojca – Toma Lambrechta. Jak się okazuje ku rozczarowaniu Michiego – trudno ojca chłopaka nazwać “normalnym”. Daleko mu do wyśnionego ideału ojcostwa, pełnego dzielności i sprawności pilota. Trudno podziwiać dorosłego, który nie sięga nawet stopami do samochodowych pedałów. I jak nic chłopaki z domu dziecka potraktują Michiego w podobny sposób, jak Pana Balum traktowały chłopaki z Łazarza. Albo i gorzej.

Z tego punktu wyjścia, spotkania do pewnego stopnia nie chcianego, a do pewnego stopnia wyczekiwanego, wychodzi opowieść o Tomie i Michiem. Autorzy filmu pokazują, jak spotkanie osób dwóch niedopasowanych do świata w różny sposób może je zbliżyć do siebie, ale także zmienić ich otoczenie. Jak wpływa na dzieciaki postrzeganie inności sytuacja, że “Pan Balum” okazuje się być ojcem kolegi. Nie jest to historia w sieriożnej tonacji serio. Widzowie znajdą chwilę i na łzę wzruszenia i na serdeczny śmiech.

Tom – kuzyn Tyriona

“Na linii wzroku” to film bardzo świeży – pochodzi z 2016 roku, a jednocześnie już przeterminowany, wydający się w obecnym świecie nie w pełni przystającym do realiów. Jak po seansie tłumaczyli autorzy filmu, koncepcja i scenariusz narodziły się sześć lat temu. Co się zmieniło w tym czasie? Pojawił się Tyrion Lannister, jeden z najbardziej popularnych bohaterów serialu :”Gra o Tron”. Twardy facet, inteligentny, traktujący swoje niedoskonałe ciało z dystansem i ironią. Z drugiej strony wrażliwy i czuły. Słowem – ktoś taki, jak my wszyscy, może nawet lepszy od większości z nas. Moim zdaniem to pozytywny przykład jak kultura popularna wpływa na realne życie, no jednak od tego momentu myśląc “karzeł” – raczej mamy przed oczami Tyriona, a nie rodzimych „Panów Balum”. Czy jest możliwe, aby taka postać kreowana wyśmienicie przez Petera Dinklage’a i jego sukces jako aktora nie wpłynęły na postrzeganie osób z karłowatością przez nastoletnią młodzież?

A jeśli założymy, że młodzież nie tylko z domów dziecka, ale i koledzy Michiego z”dobrych domów” nie mają pojęcia o “Grze o Tron”? No to z pewnością sam Tom o nim powinien słyszeć. Jakoś odnieść się do tego, jak “być karłem w dobie Tyriona Lannistera”. Chociażby przez mrugnięcie okiem autorów do widzów – jakiś plakat z Tyrionem na ścianie, jakaś koszulka “I drink and I know things”. Może za bardzo się czepiam, ale coś tutaj trochę nie pasuje, prawda?

Co to jest ojcostwo?

Pozostaje uniwersalne przesłanie niemieckiego obrazu. Co możemy wynieść z niego, jeśli potraktujemy go mniej dosłownie, jako metaforę trudnych relacji rodzinnych? Moim zdaniem “Na linii wzroku” to szczera opowieść o ucieczce. Od wspomnień, wyrzutów sumienia, idealizowanej przeszłości, od udawania, że “wszystko jest w porządku” – w przypadku Toma. W przypadku Michiego to ucieczka od koszmaru domu dziecka, od od ciuchów “z demobilu”, od bycia zawsze “z kimś” – wspólnej na stołówce, sypialni, podwórku. Od tęsknoty za czymś czego nie ma i nie będzie, a może nigdy nie było.

Obaj bohaterowie filmu jednocześnie uciekają przy tym od samotności i pustki. Trasa ucieczki nie będzie dla nich łatwa i prosta. Muszą obaj zrozumieć coś ważnego. Po pierwsze, że w pewnych sytuacjach nie ma drogi na skróty. Po drugie – że miłość kryje się gdzieś indziej, niż w DNA. Ważniejsze w byciu rodziną jest wychowanie, albo szerzej – bycie razem, niż proste biologiczne pokrewieństwo. Przyznam, że jako ojcu adopcyjnemu takie przesłanie filmu podoba mi się najbardziej.

Sebastian Szczęsny

tytuł: Na linii wzroku (Auf Augenhöhe)
reżyseria: Joachim Dollhopf, Evi Goldbrunner
scenariusz: Joachim Dollhopf Evi Goldbrunner
zdjęcia: Jürgen Jürges
muzyka: David Ossa
czas trwania: 98 min.
produkcja: Niemcy, 2016
obsada: CJordan Prentice (Tom Lambrecht), Luis Vorbach (Michi), Mira Bartuschek (Astrid), Anica Dobra (Pani Gonsalves), Philipp Laude (Chris), Patrick Kalupa (Andy), Sebastian Gerold (Henrik), Sebastian Fräsdorf (Konstantin)

About The Author

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top