Szczeniak bernardyna jest przesłodki. Dziecko akceptuje go bez żadnych zastrzeżeń. Dorosły zachwyca się psem, ale nie opuszczają go myśli o mankamentach. Syn albo córka kochają takie zwierzę za wszystkie jego zalety, a rodzice pomimo każdej z wad. Identycznie jest z filmem familijnym “Był sobie pies”.
Oryginalny tytuł opowieści Lasse Hallströma to “Dog’s purpose”, w wolnym tłumaczeniu “Sens życia według psa”. Tytuł filmu dosłownie oddaje jego istotę. Śledzimy poszukiwanie sensu życia przez psią duszę moszczącą się kolejno w ciałach psów i suczek. Brzmi znajomo? Nic dziwnego, ten film to przesłodki kundelek. W linii genetycznej jego fabuły znajdziemy wiele sytuacji znanych skądinąd. Na szczęście szwedzki reżyser sklecił wzruszający amerykański film familijny nader zręcznie. Jeśli zobaczycie wychodzący z sali kinowej tłum rodzin z zaczerwienionymi oczami, możecie być pewni – właśnie obejrzeli film “Był sobie pies”.
Film jest prowadzony mistrzowsko, aktorstwo naturalne, emocje prawdziwe. I te słodkie (wzruszenie psią wiernością) i te gorzkie (średnio co 18 minut umiera jakiś pies). W polskiej wersji językowej dodatkową wartością jest dubbing. Marcin Dorociński wiarygodnie daje głos tytułowemu psu (najbardziej przywiązanemu do imienia Bailey). To dzięki niemu film nie rozpada się na kilka wątków, bo inaczej trudno byłoby nam przywiązać się do jednego psa w czterech wcieleniach mającego różnych właścicieli.
I tylko podczas seansu pojawia się w głowie dorosłego kinomana lista filmów, z której autorzy wyżerają wątki łapczywie niczym pies kawałki mięsa z miski pełnej kaszy. Gadający pies z ludzkimi emocjami z wątkiem reinkarnacji? No jasne – trzecia odsłona “I kto to mówi”. Dwoje dorosłych po przejściach odnajduje swoją nastoletnią miłość? Prawda – Dawson i Amanda w “Dla Ciebie wszystko”. Psy jako amory łączące zakochanych ludzi? “Facet z ogłoszenia” był dokładnie właśnie o tym. Niestety nie czytałem powieści W. Bruce’a Camerona będącej podstawą scenariusza i trudno mi orzec, na ile autor książki, a na ile autorzy filmu lubią uganiać się za tak dobrze znanymi piłkami. Jednak mocno niepokoi mnie fakt , że podpisało się pod nim aż pięć osób Cathryn Michon, W. Bruce Cameron, Audrey Wells, Maya Forbes i Wally Wolodarsky. Chwała reżyserowi, że potrafił zszyć kawałki ich motywów w spójny patchwork.
Dla samego Lasse Hallströma fabuła “Był sobie pies” jest już trzecim powrotem do podobnego tematu. Reżyser ma za sobą dwa inne “psie” filmy na koncie – Mój przyjaciel Hachiko (“Hachi: A Dog’s Tale”) z 2009 r. i “Moje pieskie życie” (“Mitt liv som hund”/”My life as a dog”) z 1985 r. Są równie wzruszające (a może i bardziej) niż film o poszukiwaniu psiego sensu. Może Hallström jako gorący psiarz już tak ma, że co jakiś czas musi dać wyraz swej bezgranicznej miłości do czworonogów?
Obejrzałem film namówiony przez jedenastoletnią córkę i zwabiony nazwiskiem reżysera. Uwielbiam te lekko kiczowate, ale dających do myślenia “dorosłe” filmy Hallströma. Często wracam do “Wbrew regułom”, “Czekolady” czy “Kronik pocztowych”. Jednak trzeba pamiętać, że w nie da się zrozumieć szwedzkiego twórcy bez jego twórczość dla dzieci i młodzieży. W końcu w latach 80-tych jeszcze przed amerykańskim sukcesem “Co gryzie Gilberta Grape” był znany w Szwecji jako autor aż trzech ekranizacji opowieści o dzieciach z Bullerbyn.
W “Był sobie pies” znalazłem pewne wątki, które lubię u Hallströma. Jest motyw zmiany, która udowadnia nam, że życiowe plany sypią się w gruzy wobec nieprzewidywalnej przyszłości. Znajdziemy motyw trudnych relacji rodzinnych i żałowania podjętych kiedyś decyzji. To wszystko jednak przesuwa się na drugi plan wobec płynnej narracji przedstawiającej psa uczącego się tego, co w życiu najważniejsze.
A zdaniem Baileya (nie zdradzam wielkiej tajemnicy, to wiadomo od pierwszych kadrów) najważniejsze jest to, żeby cieszyć się każdą chwilą. Zabierzcie więc swoje dzieci i przez ponad półtorej godziny cieszcie się naprawdę niezłym obrazem, nie zwracając uwagi na jego wtórność. Tylko nie zapomnijcie chusteczek. Przytulcie tego filmowego słodziaka i jeśli nie macie psa, poważnie zastanówcie się nad adopcją.
Sebastian Szczęsny
tytuł: Był sobie pies (A Dog’s Purpose)
reżyseria: Lasse Hallström,
scenariusz: Cathryn Michon, W. Bruce Cameron, Audrey Wells, Maya Forbes, Wally Wolodarsky
reżyser dubbingu: Anna Apostolakis-Gluzińska
dialogi w polskim dubbingu: Anna Niedźwiecka
zdjęcia: Terry Stacey
muzyka: Rachel Portman
czas trwania: 1 h 40 min
produkcja: USA 2017
obsada: Josh Gad (głos Bailey / Buddy / Tino / Ellie), Dennis Quaid (Dorosły Ethan), Peggy Lipton (Dorosła Hannah), K.J. Apa (Nastoletni Ethan) Bryce Gheisar (8-letni Ethan), Juliet Rylance (Mama Ethana), Luke Kirby (Tata Ethana)
dubbing: Marcin Dorociński (głos Bailey / Buddy / Tino / Ellie), Antoni Scardina (8-letni Ethan), Karol Osentowski (Nastoletni Ethan), Grzegorz Pawlak (Dorosły Ethan), Monika Krzywkowska (Dorosła Hannah), Aleksandra Kowalicka (Młoda Hanna), Barbara Kałużna (Mama Ethana), Przemysław Glapiński (Tata Ethana)