Będą siać, choć grunta mają marne, a do orki pługów brak i bron. Dali radę z germanizacją, rusucyzacją i komunistyczną indoktrynacją. Robili swoje za Hitlera i Stalina. Przetrwali Bieruta, Gomułkę, Gierka, Wałęsę i Kwaśniewskiego. “Przyjęli na klatę” (a raczej “na biust” – zważywszy na feminizację zawodu) wysyłanie na oślep maluchów do nieprzygotowanych szkół oraz absurd tzw. darmowego podręcznika. Pedagodzy “ogarnęli” rewolucję tworzącą trójstopniową edukację. Uwierzmy wreszcie, że i kontrrewolucja znosząca gimnazja nie będzie katastrofą dla polskiej szkoły. Uwierzmy w polskich nauczycieli.
Profesor Śliwerski – Przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk – przekonuje, że reforma jest prowadzona jest z bzdurnym przekonaniem, że od ustroju szkolnego zależy jakość edukacji. Zatem zamiana systemu sześć+trzy+trzy na osiem+cztery niczego istotnego w jakości edukacji nie poprawi – wbrew nadziejom MEN. Stawiam tezę, że także w jej jakości niczego istotnego nie pogorszy – wbrew opinii opozycji i wielu publicystów oraz naukowców.
Nic nowego pod słońcem
Tak, przyznaję – ta “reforma” nia sensu. Podobnie jak wiele pomysłów wcześniejszych władz edukacyjnych. Przyznaję też, że skądinąd dobry pomysł ministra Handke wprowadzający gimnazja, został wypaczony przez rządy SLD i minister Łybacką. I że system wymagał poprawy w wielu miejscach. Pamiętajmy też, że i przedtem i potem pojawiały się durne pomysły różnych ministrów od prawa do lewa. Od ministra Giertycha chcącego wychowywać pałką po minister Kluzk-Rostkowską, która siała idiotyzmy jeden po drugim.
“Reforma” minister Zalewskiej to będą po prostu kolejne miliony wyrzucone w błoto. Odbiją się czkawką samorządom, dyrektorom szkół i nauczycielom. Część z pedagogów straci pracę – mimo zapewnień MEN, że będzie inaczej. Pewnie przy okazji zmiany struktury szkół część dyrekcji szkół zostanie wymieniona na “swoich” (nie bez powodów było przecież rząd wzmocnił rolę kuratoriów przy wyborze szefa szkoły). Zmiana jest oczywiście robiona za szybko, bez przygotowania. Wprowadzi chaos i zamieszanie organizacyjne. W okresie przejściowym poszkodowane będą roczniki z “kumulacją” i te, które zaczynały w jednym systemie edukację, a będą kończyły w drugim.
Kręgi na wodzie
Tak naprawdę w warunkach długoterminowych dla przeciętnego ucznia niewiele się jednak zmieni. “Reforma” będzie dla polskiej edukacji jak wrzucenie wywrotki kamieni do rozległego, głębokiego jeziora. Na początku wzbudzą się fale, część środowiska naturalnego zostanie zniszczona. Ale tafla wody się wygładzi, a głazy wpasują się w ukształtowanie terenu, Nauczyciele nie będą przecież pracować lepiej, ale też i nie gorzej niż przed reformą. Brak impulsów do rzeczywiście dobrej zmiany, ale nie ma także takich, które pogrzebałyby w gruzach polskie szkolnictwo.
Ci nauczyciele, którzy są wybitni – znakomitymi zostaną. Osoby które do zawodu się nie nadają, są kiepskie dydaktycznie, wypalone zawodowo albo sfrustrowane – nadal będą kiepsko uczyć. System ich nie wyeliminuje. Większość pozostających na stanowiskach nauczycieli będzie nadal solidnymi średniakami. Tak jest w każdym zawodzie i nie widzę powodów, dla których w przypadku szkół krzywa statystyczna miałaby wyglądać inaczej.
Roboty uczące?
Powstaje pytanie, czy wprowadzenie nieprzemyślanych, niekiedy nacechowanych ideologicznie programów nauczania nie pogorszy polskiej szkoły. Takie wątpliwości może jednak stawiać tylko ktoś, kto był w szkole w czasach kiedy sam był uczniem.
Nauczyciel to nie jest maszyna do uczenia. To nie wygląda tak, że wsuniemy z jednej strony program edukacji jak program komputerowy do maszyny cyfrowej, a ona zrobi to, co jest w środku zapisane. Nauczyciel to żywy człowiek, który ma swój rozum i wolną wolę. Jeśli będzie widział, że ktoś próbuje wciskać na siłę coś sprzecznego zdrowemu rozsądkowi – zareaguje sprzeciwem. Na dodatek w warunkach obecnych przepisów można mu jedynie pogrozić paluszkiem, jeśli nie będzie realizował podstawy programowej. Albo jeśli będzie omawiał na lekcjach coś innego, niż wymyślili urzędnicy na Alei Szucha. A im naciski będą większe, tym opór bardziej nasilony. Taka już nasza polska natura.
Nie bójmy się zatem, że z lekcji przyrody mogą wypaść treści związane z ochroną przyrody, a z angielskiego z odmiennościami kulturowymi. Nie przejmujmy się jakimikolwiek listami lektur na języku polskim. Nie zawracajmy sobie głowy usuwaniem z lekcji matematyki treści związanych z funkcjami. Zignorujmy brak w programie zajęć historycznych Powstania Wielkopolskiego czy wprowadzanie kontrowersyjnej listy postaci historycznych.
Pewnie będzie część nauczycieli-konformistów, którzy bez zmrużenia okiem będą podawali uczniom każdą treść, jaka zostanie wyprodukowana przez MEN. Jednak większość z pedagogów będzie kierowała się zdrowym rozsądkiem, własnym rozeznaniem, co jest mniej ważne, a co bardziej. Jeśli treści programowe będą przystawały do ich przeświadczenia, że coś jest dobre dla ucznia – będą je realizowali. Jeśli uznają je za głupie, niedostosowane do wieku uczniów, albo nasycone ideologicznie, a podręczniki słabej jakości – będą uczyli z zewnętrznych materiałów dydaktycznych. Jak do tej pory będą uczyli radości uczenia się, myślenia przyczynowo-skutkowego,
I nie będzie do tego trzeba organizować tajnych kompletów. Wszystko odbędzie się w murach szkoły – niezależnie od tego jak będzie się nazywała i ile będzie miała klas. Nie przejmujmy się więc głupotami z Alei Szucha. Polscy nauczyciele kiedy było trzeba pokazywali środkowy palec ukazom edukacyjnym zrodzonym w głowach władz zaborów, II Rzeczpospolitej, Generalnej Guberni, Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej i Trzeciej Rzeczypospolitej. Czy rząd premier Szydło liczy naiwnie, że nauczyciele tym razem pokornie schylą głowy i będą uczyli dokładnie tak, jak to wymyśli minister Zalewska czy ktokolwiek z jej następców?
Sebastian Szczęsny
Hymn nauczycieli
Musimy siać choć grunta nasze marne
Choć nam do orki pługów brak i bron
Musimy siać choć wiatr porywa ziarno
Choć w ślad za siewcą kroczą stada wron
Musimy siać nie wiedząc w którą stronę
Poniesie wiatr i w ziemię rzuci siew
Nie wiedząc kto i gdzie pozbiera plony
W dożynki czyj radosny huknie śpiew
Nie wolno nam ni sił ni dnia marnować
Musimy siać musimy tworzyć cud
Nie wolno nam po spichrzach ziarna chować
Na świecie głód na świecie ciągle głód
A nas tak mało tych co mogą ponoć
Ze swych spichlerzy szczyptę braciom dać
I niech nie przy nas wzejdzie ruń zielona
My róbmy swoje my musimy siać
Musimy siać choć grunta nasze marne
Choć nam do orki pługów brak i bron
Musimy siać choć wiatr porywa ziarno
Choć w ślad za siewcą kroczą stada wron